Aladyn – recenzja

alladyn 2019 plakat
Źródło: What's on Netflix

Ostatnio następuje wysyp aktorskich wersji animacji Disneya. Przed chwilą mieliśmy "Dumbo", za chwilkę "Król Lew" (o ile tutaj można mówić o aktorskiej wersji...) a tymczasem wczoraj do kin wszedł "Aladyn". Tajemniczy arabski klimat, genialny soundtrack ułatwiający immersję w świat przedstawiony...wszyscy to przecież kochamy i pamiętamy. Jak sobie poradził Guy Ritchie z ekipą z tym tematem? Zapraszam do lektury. W dalszej części mogą występować lekkie spoilery.

Bawiłem się tak dobrze, że nawet nie wiem od czego zacząć zachwycanie się nad tą nową produkcją. Zacznijmy może od tego jak cudownym musicalem jest to dzieło. To jeden z wielu aspektów, dzięki któremu "Aladyn" dodaje od siebie więcej względem oryginału niż którakolwiek z poprzednich adaptacji z tego cyklu. Nowa, ponad 3-minutowa wersja "Arabian nights", genialne jazzowe "Friend like me" czy wzruszające "A whole new world" to prawdziwa miazga. Do tego dochodzi trochę utworów, których w oryginale nie było, wszystkie tak samo cudowne.


alladyn i dżasmina film aktorski 2019 agrabah
Źródło: Tumblr

Jak już jesteśmy przy tych ostatnich to chciałbym wspomnieć o "Speechless", które wprowadza zupełnie nowy wątek do tej historii. Lekko feminizującą historię Dżasminy, która uważa, że to ona powinna zostać następnym sułtanem, ale prawo, skostniała tradycja i społeczeństwo jej nie pozwalają. Nadało to bardzo ciekawą głębię postaci, dzięki czemu stała się czymś więcej niż księżniczką do uratowania i poślubienia dla głównego bohatera, także zdecydowanie na plus. Razem z drugim zupełnie wcześniej niespotykanym elementem a mianowicie motywami polityczno-wojennymi, dotyczącymi opinii wezyra, że sułtan powinien zaatakować sąsiadów zamiast bawić się w sojusze, co według niego świadczy o jego słabości i nieudolności.

Wszystkie zwiastuny według mnie zapowiadały festiwal żenujących żartów. Tymczasem efekt ostateczny to wielkie pozytywne zaskoczenie. Praktycznie wszystkie dialogi z udziałem Dżina, dużo bardziej wyrazista niż w oryginale Dżasmina, np. scena kiedy Książę Ali wchodzi do pałacu – to wszystko złożyło się na to, że prawie nie przestawałem się trząść ze śmiechu. Pomogła w tym rewelacyjna obsada od śmieszka Willa Smitha, przez uroczą, dziewczęcą księżniczkę Noah Smith, Menę Massouda wcielającego się w tytułową rolę aż po filmowego sułtana Navida Negahbana, dzięki któremu nie jest on już lekko upośledzonym nadopiekuńczym staruszkiem, tylko władcą o dobrym sercu, który dał się omamić Dżafarowi.


małpka abu alladyn film aktorski
Źródło: MovieWeb 

Ostatnim aspektem, który chciałbym omówić jest warstwa wizualna. W trailerach to wszystko wydawało mi się jakieś sztuczne i plastikowe, ale na dużym ekranie to, co zobaczyłem, spowodowało pozytywne zaskoczenie. Intensywne, jaskrawe barwy całości, śliczne stroje, pomieszczenia, krajobrazy, trochę nowego parkoura w stosunku do oryginału – czego więcej chcieć? Jakbym miał się czegoś czepiać, to może tylko tego, że zwierzęta trochę za mocno śmierdziały CGI. Ale poza tym obraz ten naprawdę solidnie wyreżyserowano i zmontowano, nadano idealną dynamikę, dzięki czemu "Aladyna" oglądało się z wielką przyjemnością.

Zdecydowanie należę do wielkich fanów aktorskiej wersji tej disneyowskiej adaptacji jednej z "Baśni z tysiąca i jednej nocy". Chętnie do niej wrócę i na pewno regularnie będę słuchał soundtracku. Wszystko zagrało według mnie idealnie. Ode mnie 9/10. Oby pozostałe czekające nas w przyszłości filmy odtwarzające animacje z tej wytwórni były tak samo dobre i przyjemne.

Komentarze

  1. Zachęcające, zwłaszcza dla osób nieznoszących remake'ów ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz