Filary życia część 1: Cisza – jedyne lekarstwo

Znalezione obrazy dla zapytania le grand silence chartreux
Źródło: Le Monde, film: Wielka Cisza
Przez słowa pewnego wspaniałego duszpasterza, karmelity ojca Mateusza, który odchodzi na pustelnię, dotyczące tego, co chciałby po sobie zostawić w nas, postanowiłem opowiedzieć Wam o 4 filarach zdrowego funkcjonowania. Pewnie każdy kaznodzieja miałby swoje pomysły na takowe filary, ale cóż, to mój blog. Na pierwszy strzał: cisza w życiu chrześcijanina.

Na początek jeszcze mała uwaga techniczna. Raczej żaden tekst z tej serii nie będzie niczym wielce oryginalnym. Szykuje się mała synteza moich własnych doświadczeń, tego, co przeczytalem w różnych miejscach (dziś głównie książce "Moc milczenia" i "Filokalii") i usłyszałem w różnych kazaniach i rekolekcjach.  

Zacznijmy może od tego, co jest przeciwne ciszy.  Ośmielę się powiedzieć, że hałas jest potworną chorobą, która zabija. Jak nowotwór, AIDS, depresja czy cokolwiek innego. Być może nawet gorzej, bo o ile w przypadku pozostałych chorób o ile nie nastąpi śmierć pnia mózgu i odłączenie duszy od ciała pacjent ma życie w sobie, ta sytuacja natomiast powoduje prześlizgiwanie się przez swoje funkcjonowanie, śmierć jeszcze za życia. Choroba ta przyjmuje dużo większy zakres niż nam się wydaje. Nie chodzi tylko o hałas muzyki i wielkich miast. Do tego odbieramy wiele innych bodźców z innych zmysłów (dużo więcej niż ludzie wieków poprzednich), dochodzi hałas informacyjny, niespokojnie zaraz po przyjściu do domu otwieramy laptopy, w tramwajach smartfony, szukając tekstowego hałasu, tak wiele z tego to content zupełnie bezwartościowy, czasem wręcz prowadzący nas do złego, do nienawiści, do złych myśli, do niepokoju. A dlaczego cisza jest albo powinna być dla nas tak ważna? Powodów można wymienić wiele.

Źródło: Radio Warszawa
Po pierwsze: tylko w samotności i głuszy można zadać sobie najważniejsze pytanie i uzyskać odpowiedź, czasem w wieloletnim procesie. Kim jest dla mnie Jezus Chrystus? A zaraz za tym: kim ja jestem? On odszedł modlić się na osobności pod Cezareą Filipową, kiedy przyszli uczniowie i pytał ich najpierw kim jest dla tłumów a później dla nich samych. Panicznie boimy się takiej sytuacji, bo wtedy następuje najtrudniejsze spotkanie naszego życia – z sobą samym. Wolimy więc zagłuszać się, wprowadzając się we wspomniany stan agonalny. Bo Bóg jest milczeniem, przemawia w ciszy, delikatnie, jak więc mamy mieć życie w sobie, jeśli odłączamy się od Życia samego? A później dziwimy się, że się dusimy w swoim życiu i nie wiemy, którędy mamy iść, co robić, kim jesteśmy.

Wczoraj przypomniano mi o pewnym paradoksie: co równie ważne tylko w ciszy można usłyszeć drugiego człowieka. Nie żyjemy jak Matka Teresa w Kalkucie i często (ale nie zawsze) prawdziwa ludzka nędza w XXI wieku nie jest na ulicach, ale wokół nas, wśród uśmiechniętych ludzi. Którzy, kiedy się w końcu zamkniemy, mogą do nas zawołać w rozpaczy, beznadziei i depresji. Tak często życie mi o tym przypomina, kiedy choć na chwilę usunę ten przerażający hałas ze swojego życia i okazuje się, że są wokół mnie ludzie, którzy potrzebują wygadania się, zwierzenia, porady, opowiedzenia o swojej walce, przytulenia. Czasem nawet na tym pełnym hałasu Facebooku (oprócz tego ostatniego ;) ), kiedy skupię się na ich słowach w prywatnych wiadomościach zamiast na nieśmiesznych memach w feedzie.

Na koniec parę słów o ciszy w moim życiu. Pamiętam jakim pokojem napełniał mnie w dzieciństwie relaks w lesie na grzybach, nad jeziorem czy morzem. Mówi się czasami o "naładowaniu baterii" i coś w tym chyba jest. A później wielkie odkrycie na oazie Ruchu Światło-Życie: Namiot Spotkania. Pół godziny sam na sam ze Słowem Bożym i nigdy już później moje życie duchowe nie było takie samo. Teraz już wiem: jeśli się zaczynam gubić, wrócić do tego. Spędzę trochę czasu w ciszy przed Najświętszym Sakramentem i nikt mnie nie przekona, że Bóg nie istnieje, jeśli Go spotkałem. Taką drogą przez ciszę było też przygotowanie do oddania się w niewolę miłości Jezusowi przez Maryję. 30 dni rozważań po pół godziny dziennie nad tym, co we mnie jest dalekie od Maryi i jak mogę to wypalić. A On, jeśli da mu się na to przestrzeń w samotności, podpowie i wypali. Potwierdzam.

Źródło: tmoch.net

Życie chrześcijanina musi wypływać z ciszy i zmierzać ku ciszy. Postaram się stanąć razem z wami do walki o to, żeby usunąć to swoje życie w hałasie, od którego strasznie się uzależniłem, co pewnie mogą potwierdzić osoby, znające mnie na żywo. Chcesz być szczęśliwy? To do roboty. A jako przewodnika polecam wspomnianą lekturę "Moc milczenia".

Komentarze