Źródło: Le Monde, film: Wielka Cisza |
Na początek jeszcze mała uwaga techniczna. Raczej żaden tekst z tej serii nie będzie niczym wielce oryginalnym. Szykuje się mała synteza moich własnych doświadczeń, tego, co przeczytalem w różnych miejscach (dziś głównie książce "Moc milczenia" i "Filokalii") i usłyszałem w różnych kazaniach i rekolekcjach.
Zacznijmy może od tego, co jest przeciwne ciszy. Ośmielę się powiedzieć, że hałas jest potworną chorobą, która zabija. Jak nowotwór, AIDS, depresja czy cokolwiek innego. Być może nawet gorzej, bo o ile w przypadku pozostałych chorób o ile nie nastąpi śmierć pnia mózgu i odłączenie duszy od ciała pacjent ma życie w sobie, ta sytuacja natomiast powoduje prześlizgiwanie się przez swoje funkcjonowanie, śmierć jeszcze za życia. Choroba ta przyjmuje dużo większy zakres niż nam się wydaje. Nie chodzi tylko o hałas muzyki i wielkich miast. Do tego odbieramy wiele innych bodźców z innych zmysłów (dużo więcej niż ludzie wieków poprzednich), dochodzi hałas informacyjny, niespokojnie zaraz po przyjściu do domu otwieramy laptopy, w tramwajach smartfony, szukając tekstowego hałasu, tak wiele z tego to content zupełnie bezwartościowy, czasem wręcz prowadzący nas do złego, do nienawiści, do złych myśli, do niepokoju. A dlaczego cisza jest albo powinna być dla nas tak ważna? Powodów można wymienić wiele.
Źródło: Radio Warszawa |
Wczoraj przypomniano mi o pewnym paradoksie: co równie ważne tylko w ciszy można usłyszeć drugiego człowieka. Nie żyjemy jak Matka Teresa w Kalkucie i często (ale nie zawsze) prawdziwa ludzka nędza w XXI wieku nie jest na ulicach, ale wokół nas, wśród uśmiechniętych ludzi. Którzy, kiedy się w końcu zamkniemy, mogą do nas zawołać w rozpaczy, beznadziei i depresji. Tak często życie mi o tym przypomina, kiedy choć na chwilę usunę ten przerażający hałas ze swojego życia i okazuje się, że są wokół mnie ludzie, którzy potrzebują wygadania się, zwierzenia, porady, opowiedzenia o swojej walce, przytulenia. Czasem nawet na tym pełnym hałasu Facebooku (oprócz tego ostatniego ;) ), kiedy skupię się na ich słowach w prywatnych wiadomościach zamiast na nieśmiesznych memach w feedzie.
Na koniec parę słów o ciszy w moim życiu. Pamiętam jakim pokojem napełniał mnie w dzieciństwie relaks w lesie na grzybach, nad jeziorem czy morzem. Mówi się czasami o "naładowaniu baterii" i coś w tym chyba jest. A później wielkie odkrycie na oazie Ruchu Światło-Życie: Namiot Spotkania. Pół godziny sam na sam ze Słowem Bożym i nigdy już później moje życie duchowe nie było takie samo. Teraz już wiem: jeśli się zaczynam gubić, wrócić do tego. Spędzę trochę czasu w ciszy przed Najświętszym Sakramentem i nikt mnie nie przekona, że Bóg nie istnieje, jeśli Go spotkałem. Taką drogą przez ciszę było też przygotowanie do oddania się w niewolę miłości Jezusowi przez Maryję. 30 dni rozważań po pół godziny dziennie nad tym, co we mnie jest dalekie od Maryi i jak mogę to wypalić. A On, jeśli da mu się na to przestrzeń w samotności, podpowie i wypali. Potwierdzam.
Źródło: tmoch.net |
Życie chrześcijanina musi wypływać z ciszy i zmierzać ku ciszy. Postaram się stanąć razem z wami do walki o to, żeby usunąć to swoje życie w hałasie, od którego strasznie się uzależniłem, co pewnie mogą potwierdzić osoby, znające mnie na żywo. Chcesz być szczęśliwy? To do roboty. A jako przewodnika polecam wspomnianą lekturę "Moc milczenia".
Komentarze
Prześlij komentarz