Hellboy – recenzja

Znalezione obrazy dla zapytania hellboy 2019
Źródło: Dread Central
Z Hellboyem w formie wszelakiej zawsze mnie sporo łączyło. Główną serię uważam po 11 latach od pierwszej lektury za jedną z 5 najlepszych w historii, czytałem zawsze również jej spinoffy. Ceniłem obydwie kinowe adaptacje z Ronem Pearlmanem i animacje. Miałem styczność z figurkami kolekcjonerskimi i grą fabularną. Jednak jakimś cudem informacje o nadchodzącym reboocie opowieści o demonie przyzwanym przez nazistów pod koniec wojny, który pomaga ludzkości uporać się z nadnaturalnymi zagrożeniami, zupełnie mnie omijały.

Niestety jakoś mnie to nie dziwi, bo nie było na co nakręcać hype'u. Rany, tak nijakiego filmu komiksowego to ja nie widziałem od czasu "Justice League". Upchnięto tutaj wątki i postacie ze wszystkich tomów komiksu niczym w "Batman v Superman" (podobnie jak tam zakładając, że widz będzie w nich zorientowany) i doprawiono to niezbyt porywającą fabułą (z wyjątkiem jednego zaskakującego zwrotu akcji). Do tego nie wiedzieć czemu zaserwowano nam sporą ilość scen gore, nakręconych za średni budżet 50 mln $, co niestety widać. Całości nie ratuje też poczucie humoru ani jedna z najlepszych rzeczy oryginału – nawiązania do mitologii i kultury, bo psują je wady filmu, takie jak wymienione warstwa wizualna czy drętwe dowcipy.
Znalezione obrazy dla zapytania hellboy 2019
Źródło: Variety



Chciałbym powiedzieć coś pozytywnego, ale do głowy przychodzą mi tylko kolejne powody do krytyki tego produktu z uwielbianego przeze mnie uniwersum. Kolejnym czynnikiem powodującym przypominanie sobie wspomnianego wcześniej tytułu z DC był panujący na ekranie niesamowity chaos, wywołany tragicznym cięciem montażowym, dołączaniem do akcji poszczególnych bohaterów po wypowiedzeniu przez nich dwóch zdań bez wyjaśnienia kto to jest. Zaletą byłby soundtrack, bo zawsze cudownie usłyszeć takie klasyki rocka jak "Rock you like a hurricane" Scorpions, "Psycho" Muse czy "Kickstart your heart" Mötley Crüe, szkoda tylko że używane głównie w rozpoczynających się nie wiadomo dlaczego scenach walki. Ku mojemu zaskoczeniu niezbyt sprawdziła się teoretycznie gwiazdorska obsada z Davidem Harbourem w roli tytułowej, Millą Jovovich jako głównym złoczyńcą, Ianem McShane'm i Danielem Dae Kimem wraz z kolegami i koleżankami z rolami epizodycznymi. Drewno, wszędzie drewno...no może poza ojcem Hellboya, profesorem Broomem.

Nie mogę zrozumieć jak możemy mieć rok 2019, za sobą tyle arcydzieł filmu komiksowego, a dalej jakieś studio potrafi zmarnować 50 baniek na nakręcenie czegoś takiego jak tegoroczny "Hellboy". Szkoda. Naprawdę szkoda. Tym bardziej, że sceny po napisach sugerują chęć producentów na sequel. Obawiam się jednak, że w przeciwieństwie do nastrojów w roku 2004, po premierze pierwszej części poprzedniej wersji, nikt już na niego nie będzie czekał. Czy go zobaczymy? Oby nie, bo biorąc pod uwagę starą zasadę, że najczęściej część druga jest gorsza od oryginalu, bardzo boję się, co nam twórcy pokażą następnym razem. Jeśli nie ma szans na powrót Pearlmana do roli, to niech już pozwolą na następne kilkanaście lat tej marce kinowo spoczywać w pokoju.

Ocena: 3/10

Komentarze